Marksizm nie jest formacją myślową kwietyzmu. Podobnie jak formacja myślowa, z której korzenia wyrasta – myśl idealizmu niemieckiego XIX wieku – ma charakter aktywistyczny. Dobrym zobrazowaniem tego jest Fichte, który w swoim Powołaniu człowieka pisał:
Twoim powołaniem jest nie tylko sama wiedza, ale i działanie wedle twojej wiedzy – oto głos, który donośnie rozbrzmiewa w najgłębszym wnętrzu mojej duszy, gdy tylko choć na moment się skupię i skieruję uwagę na samego siebie. – Jesteś nie po to, ażeby tylko bezczynnie rozpatrywać i rozważać samego siebie lub w skupieniu rozmyślać nad swoimi wrażeniami, ale po to, by działać. Twoje działanie, i tylko twoje działanie, określa twoją wartość.
Aktywizm zaś pociąga zestaw wartości, które zarówno w tej aktywności się uzewnętrzniają (wyrażają), jak i które ten aktywizm „napędzają”. Marksizm jest więc myślą aksjologiczno-normatywną, niezależnie od tego, co na ten temat głosili twórcy doktryny i jaką wartość przypisywano „wartościom” sensu etyczno-moralnego (kwestia historyczności, ahistoryzmu, absolutyzacji, „moralizowania” itd.). Konsekwencją tego jest stwierdzenie, że marksizm jako doktryna, czy nurt myślowy, nie jest dla wszystkich. Idiotyczne jest „nawracanie” na niego, przekonywanie do niego, gdyż pociąga to za sobą znacznie większą pracę niż pierwotnie zakładana – pracę przemodelowania czyichś zestawów wartości.
Historyczne spojrzenie na biografie osób, które „dołączyły do” obozu marksistowskiego wykazuje, że w znakomitej większości motywacje były jak powyżej zaznaczone, a nie jakąś formą zrozumienia „metafizycznej, metahistorycznej racji marksizmu” (choć i pewnie takowi zwolennicy się znajdywali, którzy następnie odpływali do obozów przeciwnych, gdy tylko wiatr historii zawiał w przeciwnym kierunku).
Powyższe na zasadnicze konsekwencje dla prowadzenia oddziaływania politycznego i propagowania myśli marksistowskiej (propagowania przeciwstawionego przekonywaniu czy „nawracaniu”).